SOBOTA

Mt 18, 1 – 5

Pokusa myślenia na temat tego, jak jest w królestwie niebieskim jest wielka. To jest może konsekwencja egzystowania w materii, która opiera się na konkretnej rzeczywistości, którą można opisać, zobaczyć, zdefiniować. Jezus nie opisuje rzeczywistości nieba. W centrum tematu o królestwie niebieskim stawia sposób, który sprawi, że człowiek w ogóle się tam dostanie. Nie jest istotne, jak ważny będę w królestwie niebieskim, ale czy się tam dostanę. Trzeba w życiu uniżać się jako dziecko. Niby takie proste, ale w myśleniu dorosłego niezwykle skomplikowane. Być dorosłym, a jednocześnie uniżać się jak dziecko. Uniżać, to znaczy być pokornym. Walczyć z pychą. To, co możemy w ogromnym skrócie określić postawą, w której Bóg jest pierwszy. Od niego wszystko, przez Niego wszystko. On Ojcem, ja dzieckiem. Poczuć się dzieckiem Boga mimo wielu lat życia. To znaczy tylko On może wszystko. Jeśli ja coś mogę, to tylko dzięki Niemu. To określa moją postawę do Boga. Być dzieckiem, to widzieć w Bogu Ojca. Dziecko wielu rzeczy nie rozumie, nie ogarnia, nie analizuje. Dla dziecka ważna jest jedna informacja: czy jest kochane. Tyle potrzeba nam do dobrego życia i przeżywania wiary. Doświadczenie: jestem kochany, bezgranicznie kochany przez Boga, który jest moim Ojcem. 

Być Twoim dzieckiem, w pełni zależnym, w pełni chronionym i bezpiecznym w Twoich ojcowskich ramionach. Oto pomysł na życie. Pomysł na wewnętrzny pokój i radość. Na zadowolenie i spełnienie.